Długo nie mogłam znaleźć kosmetyków dla siebie. Chociaż będąc uczciwą muszę przyznać, że szczególnie zawzięcie ich nie szukałam. Przez wiele lat moja codzienna 'pielęgnacja' sprowadzała się do stosowania przypadkowego toniku i kremu nivea (o moim fanatycznym wręcz uwielbieniu dla kremu nivea już wspominałam). Po części był to wynik lenistwa, ale przede wszystkim reagowania swędzącym zaczerwienieniem - zagadką nie do rozwikłania dla dermatologów - na jakikolwiek inny kosmetyk. A próbowałam wielu - od przeciętnych, tanich polkich marek jak Ziaja czy Kolastyna, poprzez apteczne Eucerin (koszmar!), Avene (może być, czasami nadal używam), czy Vichy, aż do wysokopółkowych jak Diore czy Lancome. O dziwo na te ostatnie moja cera ragowała wręcz histerycznie - chyba są dla mnie zbyt perfumowane. I tak też zawsze wracałam do sprawdzonego, niezawodnego i nieodłącznego kremu Nivea. Do dziś mam do niego ogromny sentyment i lubię mieć go w torebce, tak just in case ;) A gdyby wycofano go ze sprzedaży to chyba bym się zapłakała. Ale nie o kremie Nivea miała być mowa.
Około pół roku temu dostałam zestaw do pielęgnacji Clinique. Miałam już wcześniej kontakt z kosmetykami pielęgnacyjnymi tej firmy w postaci osławionych 3 kroków i, krótko mówiąc, szału nie było. Tym razem padło na redness solutions, jako że skłonność do zaczerwienień to mój główny problem. Pierwszy dzień po zastosowaniu był STRASZNY - buzia mnie piekła, policzki miałam całe czerwone. Już dawno nie zareagowałam na krem AŻ tak. Mając jednak na uwadze, że prezent był kosztowny, postanowiłam sprobować poużywać przez tydzień (teraz, jak o tym myślę, to '"torturowanie" twarzy z powodu ceny wydaje się średnim pomysłem) z nadzieją, że nastąpi cud boski i zwrot o 180 stopni. Po 3 dniach, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, cud i zwrot nastąpiły. Buzia się uspokoiła, przestała swędzieć, a zaczerwienienia zniknęły. Oczywiście mówię o nowych zaczerwienienach spowodowanych przez krem. I tak od czerwca br, stosuję serię redness Clinique'a. Myślę, że z powodzeniem. Buzię mam ładnie nawilżoną, bez nowych czerownych lub / i przesuszonych "placków" (co wcześniej było normą). Zdarzają się popękane naczynka tu i ów. No i nieodłączny mój rumieniec, gdy mi zimno, gorąco, stresuję się lub denerwuję - ale na to chyba żadna seria nie pomoże.
Zatem jak wygląda moja (poranna) pielęgnacja?
Krok 1 - soothing cleanser Delikatny krem do mycia twarzy. Ma bardzo przyjemny i nienarzucający się zapach. Krem do mycia delikatnie nawilża i nie podrażnia. Daje uczucie świeżości.
Krok 2 - daily relief cream Beztłuszczowy, kojący. Delikatnie nawilża i delikatnie pachnie. Nie wiem czy "poprawia kondycję skóry i zmniejsza widoczność popękanych naczynek", ale na pewno nie pogarasza stanu skóry. To czego mi w nim brakuje to większej dawki nawilżania. Dlatego też od dwa razy w tygodniu używam kremu nawilżającego Avene. A wieczorem lubię zrobić nawilżającą maseczkę i używam odżywczej serii Iwostin (kolejna seria, na którą nie mam uczulenia), ale o tym innym razem).
Krok 3 - daily protective base spf 15 Zielonkawa baza pod podkład, która niewluje zaczerwieniania. Jest beztłuszczowa i zawiera filtry chroniące przed szkodliwym działaniem słońca. Co w niej lubię? To że rzeczywiście koryguje czerowne policzki (lekko je wybielając) i super współgra z podkładem z tej serii. Czego w niej nie lubię? Zapachu - jest brzydszy niż kremu do mycia i kremu do twarzy - oraz tego, że nie współgra tak dobrze z niektórymi podkładami innych firm. A sprawdzałam na wielu. Na szczęście z Clinique działa bdb! :)
Krok 4 - make up spf 15 Podkład naprawdę dobry. Według producenta dla skóry suchej, normalnej i mieszanej - ja mam suche policzki, raczej tłusty nos i normalne czoło - sprawdza się. Podkład ma filtr spf 15. Lubię w nim to, że ładnie kryje, ale dobrze stapia się ze skórą. Zdecydowanie lepiej działa nałożony na bazę od kompletu niż bez niej. W duecie trzyma się na twrzarzy w zasadzie przez cały dzień i, co najważniejsze, jeżeli znika to równomiernie. Miałam już podkłady, które znikały plackami i wygląda to tragicznie (a numer taki wywynął mi nawet Mac sculpt...). No i oczywiście przykrywa rumieniec. Na co trzeba zwracać uwagę to kolor - o ile 01 jest lekko żółty, to 02 wpada w delikatny róż (sic!) i chociaż nie ma dramatu, to jednak osoby skłonne do zaczerwienień powinny unikać różowych tonów. A, i najlepiej nakładać do flat topem, a później ewentualnie "powciskać" gąbką lub dłonią, aby się ładnie wtopił.
Makijaż wykonany przy użyciu tego podkładu: (kilk)
Krok 5 - Instant relief mineral pressed powder Mój puder nr 1. W ogóle faworyt całej serii. Kosmetyk ma wręcz szaleńczo żółty kolor - w pierwszej chwili można się przerazić. Jedak właśnie dzięki temu niweluje wszystkie zaczerwienienia, naczynka i rumieńce. Spełnia swoje zadanie w 100%. Dodatkowo współgra z każdym podkładem, którego używałam - od najtańszych po drogie - i "wyciąga" je wszytskie, eliminując różowe tony. Dodatkowo ma śliczne opakowanie, którego nie wstyd wyjąć z torebki i z którego nic się nie wysypuje. Wieczko może służyć za lusterko, ale lusterko właściwe mamy wewnątrz. W środku jest też pędzelek, który co prawda nie jest najlepszym pędzlem do pudru w historii make up'u, ale do poprawek w ciągu dnia pasuje. Uwielbiam w tym pudrze wszystko! Jest też wersja sypka, której nie próbowałam - zakładam, że efekt jest taki sam, ale oobawiam się, że transport w torebce przy wersji sypkiej może skończyć się różnie...
And last but not least... Krok ostatni - 7 day scrub Delikatny pilling do twarzy. Oczyszcza, ale nie podrażnia delikatnej skóry twarzy. Ma dość gęstą konsystencję, więc nie spływa z twarzy. Po spłukaniu cera jest delikatna i miękka. Ale to cecha każdego pillingu, więc nie ma co go zbytnio zachwalać. Jest OK, ale z całej serii chyba najgorszy. Używam go raz w tygodniu - codzienne pillingowanie to jak dla mnie przesada. Po użyciu lubię jeszcze nałożyć maseczkę, zupełnie przypadkową, zwykle nawilżającą i przeciwzmarszczkową.
Kosmetyki clinique są niestety dość drogie. Na szczęście wydajne. Opinie o nich (też o serii redness) czytałam różne. Ja uważam, że warto ich wypróbować. Polecam jednak w zestawie - wtedy ich działanie jest najlepsze, co widać po parze: baza i podkład. A może ktoś ma podobne problemy do moich i może coś polecić na Suche, czerwieniące się poliki, ze skłonnością do pękających naczynek i reakcji alergicznej na kosmetyki. I jeszcze opis producenta do przeczytania na stronie: (kilk)
Około pół roku temu dostałam zestaw do pielęgnacji Clinique. Miałam już wcześniej kontakt z kosmetykami pielęgnacyjnymi tej firmy w postaci osławionych 3 kroków i, krótko mówiąc, szału nie było. Tym razem padło na redness solutions, jako że skłonność do zaczerwienień to mój główny problem. Pierwszy dzień po zastosowaniu był STRASZNY - buzia mnie piekła, policzki miałam całe czerwone. Już dawno nie zareagowałam na krem AŻ tak. Mając jednak na uwadze, że prezent był kosztowny, postanowiłam sprobować poużywać przez tydzień (teraz, jak o tym myślę, to '"torturowanie" twarzy z powodu ceny wydaje się średnim pomysłem) z nadzieją, że nastąpi cud boski i zwrot o 180 stopni. Po 3 dniach, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, cud i zwrot nastąpiły. Buzia się uspokoiła, przestała swędzieć, a zaczerwienienia zniknęły. Oczywiście mówię o nowych zaczerwienienach spowodowanych przez krem. I tak od czerwca br, stosuję serię redness Clinique'a. Myślę, że z powodzeniem. Buzię mam ładnie nawilżoną, bez nowych czerownych lub / i przesuszonych "placków" (co wcześniej było normą). Zdarzają się popękane naczynka tu i ów. No i nieodłączny mój rumieniec, gdy mi zimno, gorąco, stresuję się lub denerwuję - ale na to chyba żadna seria nie pomoże.
Zatem jak wygląda moja (poranna) pielęgnacja?
Krok 1 - soothing cleanser Delikatny krem do mycia twarzy. Ma bardzo przyjemny i nienarzucający się zapach. Krem do mycia delikatnie nawilża i nie podrażnia. Daje uczucie świeżości.
Krok 2 - daily relief cream Beztłuszczowy, kojący. Delikatnie nawilża i delikatnie pachnie. Nie wiem czy "poprawia kondycję skóry i zmniejsza widoczność popękanych naczynek", ale na pewno nie pogarasza stanu skóry. To czego mi w nim brakuje to większej dawki nawilżania. Dlatego też od dwa razy w tygodniu używam kremu nawilżającego Avene. A wieczorem lubię zrobić nawilżającą maseczkę i używam odżywczej serii Iwostin (kolejna seria, na którą nie mam uczulenia), ale o tym innym razem).
Krok 3 - daily protective base spf 15 Zielonkawa baza pod podkład, która niewluje zaczerwieniania. Jest beztłuszczowa i zawiera filtry chroniące przed szkodliwym działaniem słońca. Co w niej lubię? To że rzeczywiście koryguje czerowne policzki (lekko je wybielając) i super współgra z podkładem z tej serii. Czego w niej nie lubię? Zapachu - jest brzydszy niż kremu do mycia i kremu do twarzy - oraz tego, że nie współgra tak dobrze z niektórymi podkładami innych firm. A sprawdzałam na wielu. Na szczęście z Clinique działa bdb! :)
Krok 4 - make up spf 15 Podkład naprawdę dobry. Według producenta dla skóry suchej, normalnej i mieszanej - ja mam suche policzki, raczej tłusty nos i normalne czoło - sprawdza się. Podkład ma filtr spf 15. Lubię w nim to, że ładnie kryje, ale dobrze stapia się ze skórą. Zdecydowanie lepiej działa nałożony na bazę od kompletu niż bez niej. W duecie trzyma się na twrzarzy w zasadzie przez cały dzień i, co najważniejsze, jeżeli znika to równomiernie. Miałam już podkłady, które znikały plackami i wygląda to tragicznie (a numer taki wywynął mi nawet Mac sculpt...). No i oczywiście przykrywa rumieniec. Na co trzeba zwracać uwagę to kolor - o ile 01 jest lekko żółty, to 02 wpada w delikatny róż (sic!) i chociaż nie ma dramatu, to jednak osoby skłonne do zaczerwienień powinny unikać różowych tonów. A, i najlepiej nakładać do flat topem, a później ewentualnie "powciskać" gąbką lub dłonią, aby się ładnie wtopił.
Makijaż wykonany przy użyciu tego podkładu: (kilk)
Krok 5 - Instant relief mineral pressed powder Mój puder nr 1. W ogóle faworyt całej serii. Kosmetyk ma wręcz szaleńczo żółty kolor - w pierwszej chwili można się przerazić. Jedak właśnie dzięki temu niweluje wszystkie zaczerwienienia, naczynka i rumieńce. Spełnia swoje zadanie w 100%. Dodatkowo współgra z każdym podkładem, którego używałam - od najtańszych po drogie - i "wyciąga" je wszytskie, eliminując różowe tony. Dodatkowo ma śliczne opakowanie, którego nie wstyd wyjąć z torebki i z którego nic się nie wysypuje. Wieczko może służyć za lusterko, ale lusterko właściwe mamy wewnątrz. W środku jest też pędzelek, który co prawda nie jest najlepszym pędzlem do pudru w historii make up'u, ale do poprawek w ciągu dnia pasuje. Uwielbiam w tym pudrze wszystko! Jest też wersja sypka, której nie próbowałam - zakładam, że efekt jest taki sam, ale oobawiam się, że transport w torebce przy wersji sypkiej może skończyć się różnie...
And last but not least... Krok ostatni - 7 day scrub Delikatny pilling do twarzy. Oczyszcza, ale nie podrażnia delikatnej skóry twarzy. Ma dość gęstą konsystencję, więc nie spływa z twarzy. Po spłukaniu cera jest delikatna i miękka. Ale to cecha każdego pillingu, więc nie ma co go zbytnio zachwalać. Jest OK, ale z całej serii chyba najgorszy. Używam go raz w tygodniu - codzienne pillingowanie to jak dla mnie przesada. Po użyciu lubię jeszcze nałożyć maseczkę, zupełnie przypadkową, zwykle nawilżającą i przeciwzmarszczkową.
Kosmetyki clinique są niestety dość drogie. Na szczęście wydajne. Opinie o nich (też o serii redness) czytałam różne. Ja uważam, że warto ich wypróbować. Polecam jednak w zestawie - wtedy ich działanie jest najlepsze, co widać po parze: baza i podkład. A może ktoś ma podobne problemy do moich i może coś polecić na Suche, czerwieniące się poliki, ze skłonnością do pękających naczynek i reakcji alergicznej na kosmetyki. I jeszcze opis producenta do przeczytania na stronie: (kilk)
lubię
ReplyDeleteKrem zdecydowanie zmniejsza zaczerwienienia po dłuższym czasie stosowania.
ReplyDeleteSama używam tych kosmetyków :) Jestem z nich bardzo zadowolona(najbardziej z kremu i bazy)
Mam też puder w kamieniu własnie jestem w trakcie drugiego opakowania, ale stosuje go bardzo rzadko raz na miesiąc, a czasami nawet rzadziej zastępuje go pudrem w kamieniu z innej firmy. Mam lekki zapas, ale wydaje mi się że 3 opakowanie nie doczeka się wykorzystania przez bardzo, bardzo długi czas ;( I trafi do kosmetyczki z porzuconymi kosmetykami.